Mocni nadzieją

Współczesny świat bardzo mocno kuszony jest przeciwko cnocie nadziei. Kiedy jej zabraknie, pojawia się rozpacz, a ona jest największą pokusą współczesnego człowieka. Dopóki nosimy nadzieję w sercu, nie ulegniemy rozpaczy i będziemy mogli rozwijać w sobie pragnienie dojścia do doskonałości, do spełniania się w naszym człowieczeństwie. Nosimy wtedy w sobie pragnienie lepszego jutra, pragniemy najbardziej dobra nieobecnego, trudnego, ale możliwego do osiągnięcia. Nadzieja wznosi nas ku wyżynom, niesie na skrzydłach, podobnie jak Bóg niesie swoje dzieci: „Wyście widzieli, jak niosłem was na skrzydłach orlich i przywiodłem was do Mnie” (Wj 19,4). Cnota nadziei zdąża zatem do szczęścia, którego jeszcze nie posiadamy i które jest jeszcze daleko. Spodziewamy się jednak je osiągnąć, gdyż zostało ono obiecane przez Stwórcę. On zawsze przychodzi nam z pomocą i tylko z Jego łaską możemy pełnię szczęścia osiągnąć.

 

Bóg Ojciec pragnie zaprowadzić nas do nieba, gdzie On sam jest największym dobrem i gdzie będziemy z Nim przebywać. Proponuje człowiekowi swoją pedagogię zbawczą i przypomina, że do nieba idzie się z Jego Synem Jezusem Chrystusem. On towarzyszy nam w drodze, ją wskazuje i umacnia swoimi darami (por. 1 Kor 10,1-6.11). Bóg pragnie, aby dokonywało się w nas nieustanne wychodzenie z niewoli grzechu i szatana. Z naszej strony potrzeba świadomości, że jesteśmy tylko pielgrzymami, którzy „nie mają tutaj trwałego miasta, ale szukają tego, które ma przyjść” (Hbr 13,14). Dlatego winniśmy nieustannie wzbudzać w sobie pragnienie poszukiwania tego miasta i dokładać wszelkich starań, aby do niego dojść. Kiedy jednak o tym celu zapominamy, wtedy Bóg posługuje się karceniem, prostując nasze myślenie i postępowanie. Dopuszcza próby, ale zarazem daje siły do ich pokonanie. To sprawia, że ziemia obietnic staje się osiągalna (por. Hbr 12,5-12).

 

Jezus Chrystus podjął i zrealizował pedagogię zbawczą swojego Ojca. Zbawiciel uświadamiał uczniom, że droga do nieba wcale nie jest łatwa. Przygotowywał ich, aby całkowicie zawierzyli Jemu i przestali ufać sobie (przykład Piotra), przestrzegał pokusą osiągania wyników: „Nawet złe duchy nam się poddają” (Łk 10,17). Św. Paweł wiele razy był wystawiany na próbę, aby mógł zdać Chrystusowy egzamin. W trudnych chwilach jednak usłyszał zapewnienie: „Wystarczy ci mojej łaski” (2 Kor 12,9). Apostoł odkrywał, że tylko ufność w Panu prowadzi do zwycięstwa. Nadzieja, którą Pan wlewał do jego serca, pobudzała go do wysiłku, do działania, do walki.

 

Po odejściu do domu Ojca, Jezus zesłał na uczniów Ducha Świętego, który kontynuuje dzieło zbawienia ludzi. Z jednej strony wzywa On do nawrócenia i przemiany życia, uświadamia naszą słabość i grzeszność. „Znam twoje czyny…, nawróć się i pierwsze czyny podejmij” (Ap 2,2). Z drugiej strony przybliża do Boga i objawia ogrom Jego łask, budzi wielką tęsknotę za Panem, który jedynie może w pełni zaspokoić nasze pragnienia (por. Ap 22,17). Dzięki działaniu Pocieszyciela człowiek podtrzymuje w sobie ufność życia wiecznego. Ta nadprzyrodzona nadzieja jest wielkim darem Boga: „A Bóg, dawca nadziei, niech wam udzieli pełni radości i pokoju w wierze, abyście przez moc Ducha Świętego byli bogaci w nadzieję” (Rz 15,13). Nadzieja, pochodząca od Ducha Świętego, nie może nas zawieść (por. Rz 5,5).

 

Własnymi siłami możemy jednak osiągnąć pewne dobra w życiu. ziemskim Nosimy bowiem w sobie świadomość drzemiących w nas możliwości, które rodzą zaufanie do siebie. Wielką pomocą staje się dla nas cnota wielkoduszności, ściśle związana z nadzieją. Wielkoduszność pozwala ufać sobie, dążyć do zdobywania dóbr osobistych jak i społecznych.

 

Człowiek wielkiego ducha żyje nadzieją lepszej przyszłości, zarówno pod względem materialnym jak i duchowym. Żywi w sobie ufność, że nie zabraknie mu tego, co potrzebne do zaspokojenia potrzeb życiowych. Ufa również, że jego życie duchowe stanie się o wiele bogatsze dzięki łasce z nieba. Człowiek wielkoduszny jest zdolny do czynów szlachetnych i wzniosłych. Stara się czynić dobrze, spełnia się stając darem dla innych, odważnie broni prawdy, nie lęka się i nie narzeka w obliczu trudności. Zarazem nie przywiązuje zbytniej wagi do chwały i zaszczytów, bo one jawią się dla niego jako zmienne i mało znaczące. Wielkoduszność pozwala mu zapanować nad egoizmem, miłością samego siebie. Chroni przed szukaniem próżnej chwały, zbyt wielkiego myślenia o swoich zdolnościach, co mogłoby prowadzić do wywyższania się nad innymi.

 

Cnota nadziei nadprzyrodzonej charakteryzowała naszych (przyszłych) błogosławionych – Józefa i Wiktorię. Możemy wnioskować o tym z ich zaangażowania w życie religijne parafii. Przystępowali do sakramentów z ufnością w sercu, że ich życie stanie się bardziej oddane Bogu i ludziom, będzie duchowo pogłębione. Zofia Sagan, która zeznawała jako świadek, podkreśla ich wielką ufność w Bożą Opatrzność, czego znakiem było przyjmowanie kolejnych dzieci. Przynosili je do chrztu z nadzieją, że ten sakrament rozbudzał w nich będzie życie nadprzyrodzone. Jedno ze zdjęć, wykonane bezpośrednio po chrzcie ich dziecka świadczy, że udzielanie tego sakramentu uważali za ważne wydarzenie religijne. Józef i Wiktoria znosili z ufnością codzienne trudności, nie narzekali pomimo ciężkich warunków. Oczekiwali też z wielką nadzieją powrotu do normalnego życia. Wskutek wojny znaleźli się w niezwykle trudnej sytuacji, ale nie poddawali się zniechęceniu ani rozpaczy – jak zeznała Stanisława Kuźniar.

 

Cnota wielkoduszności przejawiała się w różnoraki sposób w rodzinie Ulmów. Józef bezinteresownie doradzał mieszkańcom Markowej, jak można nowocześnie gospodarować.   Dlatego promowała nowe odmiany drzew, krzewów i warzyw, rozdawał darmowo sadzonki. Zofia Sagan mówiła o nim, że uczył innych sztuki fotografowania, gromadził wokół siebie ludzi pragnących pogłębiać swoją wiedzę i zainteresowania. Chciał w ten sposób ulżyć innym w biedzie, która była powszechnym zjawiskiem w okresie wojennym. Nie był nigdy zazdrosny o własne osiągnięcia, nie wywyższał się nad innych z powodu sowich talentów technicznych czy osiągnięć rolniczych. Nie był też zazdrosny, potrafił zachować postawę prostoty i życzliwości w stosunku do wszystkich.

 

Wielkoduszność naszych Błogosławionych uwidoczniła się w sposób heroiczny w chwili przyjęcia pod swój dach Żydów. Byli świadomi grożącego niebezpieczeństwa, przed którym przestrzegał Józefa jego brat Antoni: „Nie trzymaj Żydów, bo będzie nieszczęście” (z zeznań Stanisława Niemczaka). Podobne ostrzeżenia otrzymywali od innych, ale Józef stanowczo odpowiedział: „To są ludzie i nie mogę ich wypędzić” (świadek Zofia Bytnar). Nie cofnęli się w swoim postanowieniu, pokazali niezwykłą odwagę i szlachetność, a takie postępowanie cechuje tylko ludzi wielkiego ducha. Ulmowie potrafili się dzielić tym, co sami posiadali, a było tego niewiele. Wrażliwość serca nie pozwoliła im przyglądać się bezczynnie, kiedy inni potrzebowali wsparcia, schronienia i chleba. Dali nie tylko co, co potrzebne do życia, ale ofiarowali samych siebie, stali się darem dla drugiego człowieka. Odważnie stając w obronie godności osoby ludzkiej zaświadczyli, że „nie pogodzili się nigdy z prześladowaniem i eksterminacją Żydów” – jak zeznała Zofia Sagan.  

 

Ulmowie mieli rozległe plany na przyszłość, które pozwoliłyby zapewnić lepsze warunki życia ich dzieciom. Dlatego zakupili sporo ziemi pod Sokalem i tam zamierzali się przenieść po zakończeniu działań wojennych. To również świadectwo o ich ufności, która broni się przed bezczynnością czy narzekaniem na swój los. Ta ufność pozwalała im więcej widzieć, szerzej ogarniać rzeczywistość dnia codziennego, podejmować niekiedy bardzo trudne decyzje.

 

Błogosławieni wzywają nas do mocnego i ufnego trwania przy nadziei: “Trzymajmy się jej jako bezpiecznej i silnej kotwicy duszy, kotwicy, która przenika poza zasłonę” (Hbr 6,18-19).

Autor: Bp Stanisław Jamrozek