20 kwietnia zmarła Stanisława Kuźniar, miała niemal 101 lat. Była matką chrzestną Władzia Ulmy i bardzo ważnym świadkiem w procesie beatyfikacyjnym rodziny Ulmów.
Stanisława Kuźniar (z domu Szpytma) urodziła się w Markowej 23 sierpnia 1922 r. Jej rodzona matka zmarła, gdy Stanisława miała 4 lata. Wówczas ojciec poślubił Marię – siostrę Wiktorii Ulmy.
– Była bardzo ważnym świadkiem w procesie beatyfikacyjnym, ponieważ znała rodzinę Ulmów osobiście, nie tylko jako ich krewna, ale bardzo się z nimi przyjaźniła. Była częstym gościem w ich domu, pomagała w opiece nad dziećmi, zwłaszcza w okresie połogu Wiktorii – powiedział KAI ks. prałat Józef Bar, delegat biskupi w procesie beatyfikacyjnym rodziny Ulmów.
Zaufanie Ulmów do Stanisławy było na tyle duże, że została matką chrzestną ich syna Władzia, urodzonego 5 grudnia 1938 r. – Polubiliśmy się. Było między nami pokrewieństwo, ale i koleżeństwo. Wiktoria była dobrą kobietą. Józef też był dobry i bardzo pracowity – wspominała w wywiadzie udzielonym KAI w marcu br. Była to jej ostatnia wypowiedź dla mediów.
Pani Stanisława była też jedną z pierwszych osób, które przyszły do domu Ulmów po dokonanej na nich zbrodni. – Jak tam przyszłam to wszystko było we krwi, ściany i powała były okrwawione, bo tych Żydów zabili na strychu, a Ulmów przed domem. W domu wszystko było porozwalane. Na całej podłodze leżały zdjęcia, które robił Józef. Szafki, łóżka – wszystko było splądrowane. Widać, że hitlerowcy szukali kosztowności, tylko tam nie było co szukać. Dom był ubogi, było łóżko, stół, szafka. Oni się dopiero dorabiali. Przed wojną kupili ziemię na wschodzie koło Sokala, ale wszystko przepadło – opowiadała w tym samym wywiadzie dla KAI.
Zmarłą wspomina Mateusz Szpytma – bratanek Stanisławy Kuźniar: – Przyjaźniła się z Wiktorią Ulmą, siostrą swojej przybranej matki. To ją Wiktoria poprosiła, aby opiekowała się jej dziećmi, gdy z kolejnymi była w połogu. Wiele tygodni mieszkała razem z Ulmami w ich domu. Mieli do niej tak duże zaufanie, że w grudniu 1938 poprosili, aby została mamą chrzestną ich pierwszego syna – Władysława. Nie mogła mieć w swoim małżeństwie potomstwa. Tym bardziej bolała nad tym, że podczas zbrodni 24 marca 1944 roku nie oszczędzono nawet dzieci. Ona by je przyjęła jak swoje – pisał w mediach społecznościowych.