W czasie otwarcia konferencji o rodzinie Ulmów, kard. Kazimierz Nycz przypomniał o szczególnym geście Jana Pawła II, który otworzył drogę do “wszystkich beatyfikacji i kanonizacji, które odbywają się w poszerzonej formule, czyli oddania życia za drugiego człowieka, za wiarę”. W przypadku rodziny Ulmów warto o tym pamiętać – mówił metropolita warszawski podczas konferencji pt. “Rodzina Ulmów – świadectwo i testament”, która odbyła się w środę w sali konferencyjnej Domu Arcybiskupów Warszawskich
– Będziemy świadkami beatyfikacji niezwykłej, beatyfikacji małżeństwa z dziećmi, w tym dzieckiem nienarodzonym – podkreślił metropolita warszawski. – Chciałabym zwrócić uwagę na jedną rzecz, która jest dla tej beatyfikacji niesłychanie ważna. A sam to przeżywałem, kiedy przygotowywaliśmy 15 lat temu beatyfikację Jerzego Popiełuszki, ponieważ kongregacja rzymska jest dość wymagająca w określaniu motywów świętości i w przypadku Popiełuszki pojawił się problem, czy to było męczeństwo za wiarę. W przypadku Ulmów jest to o tyle prostsze i ciekawsze, że w tej sprawie przełom zrobił św. Jan Paweł II – mówił kard. Nycz.
– Jak wybuchł stan wojenny w Polsce w 1981 roku to wśród różnych ludzi w Polsce i świeckich i duchownych i biskupów pojawiały się pomysły, jak ratować Polskę przed stanem wojennym. Wśród nich pojawiła się nawet prośba o znak, który dałby Jan Paweł II w Rzymie. Jaki znak dał Jan Paweł II? Kanonizację św. Maksymiliana – przypomniał kard. Nycz.
Przypomniał, że beatyfikacja św. Maksymiliana odbywała się jako wyznawcy, więc do wyniesienia go na ołtarze potrzebowano cudu uznanego przez Kościół. I do kanonizacji też byłby potrzebny cud, ale Jana Paweł II przełamał tę tradycję. – Uznał, że oddanie życia za człowieka w obozie oświęcimskim jest wystarczającym powodem do kanonizacji. Kanonizował go jako męczennika za drugiego człowieka – mówił metropolita warszawski.
– I myślę, że to był gest sprzed ponad 40 lat, który otworzył drogę wszelkim beatyfikacjom i kanonizacjom, które się dokonują w tej poszerzonej formule, czyli oddanie życie za wiarę, drugiego człowieka, przekonania, poglądy. I kiedy mówimy o beatyfikacji Ulmów to warto o tym pamiętać – podkreślił kard. Nycz.
– I druga sprawa o którą proszę – pamiętajmy w czasie tej konferencji, że 10 września będzie beatyfikowana rodzina Ulmów, żebyśmy nie pomylili celu konferencji i nie próbowali beatyfikować takiego czy innego narodu, bo jest taka pokusa, aby przy okazji ugrać i sobie. Trzymajmy się tego tematu pięknej beatyfikacji rodziny, która swoje życie poświęciła, dlatego, że ratowała Żydów – podkreślił kard. Nycz.
Tomasz Królak, zastępca redaktora naczelnego KAI, reprezentujący organizatora konferencji – Fundację na Rzecz Wymiany Informacji Katolickiej – podkreślił, że historia rodziny Ulmów zawiera w sobie wiele różnych wątków, z których każdy wart jest osobnego poznania. – W ich dziejach odzwierciedlają się wielkie kwestie historyczne, realia i okrucieństwo wojny, relacje polsko-żydowskie, ale też zagadnienia związane z małżeństwem, rodziną, wychowaniem, oraz oczywiście wielkie pytania etyczne, aksjologiczne, teologiczne czy metafizyczne – mówił.
– Dzieje tej rodziny apelują do sumień nie tylko katolików, nie tylko chrześcijan, nawet nie tylko ludzi wierzących. Należy rozmawiać w kontekście ich czynu o humanizmie, heroizmie, zbrodni i karze, a raczej chciałoby się powiedzieć: zbrodni bez kary – powiedział Tomasz Królak.
Dr Martyna Grądzka-Rejak z Biura Badań Historycznych IPN przedstawiła zagadnienie represji za pomoc Żydom na okupowanych ziemiach polskich w czasie II wojny światowej.
Najpierw omówiła historyczne tło i zasady badania tego zagadnienia w ostatnich latach. Podstawą tych prac jest program Index, czyli projekt, którego zadaniem jest rejestrowanie faktów represji na Polakach i obywatelach Polski innych narodowości zamordowanych i represjonowanych za pomoc Żydom w okresie II wojny.
Obecnie ten program prowadzony jest w ramach działalności IPN przez dwie badaczki: dr. Aleksandrę Namysło i dr. Martynę Grądzką-Rejak. Z inicjatywą uruchomienia tego projektu w 2005 r. wystąpiło krakowskie środowisko Fundacji Instytut Studiów Strategicznych. Do współpracy zaproszono kilka kluczowych instytucji, jak Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, Instytut Jad Waszem, Niemiecki Instytut Historyczny, Żydowski Instytut Historyczny, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych i Instytut Pamięci Narodowej.
W latach 2009-2011 opiekę merytoryczną nad projektem sprawował Uniwersytet Papieski Jana Pawła II, co było o tyle istotne, że pozwoliło na prowadzenie kwerend w archiwach kościelnych. Od 2015 projekt był prowadzony we współpracy z Fundacją Polsko-Niemieckie Pojednanie. Obecnie projekt prowadzony przez IPN.
Już od 1945 r. w polskiej historiografii zaczęły powstawać prace poświęcone pomocy udzielanej w czasie wojny Żydom przez Polaków, wyzwaniem badawczym natomiast było podjęcie tematu konsekwencji ponoszonych za udzielanie tej pomocy.
Od lat 60. analizie zaczęto poddawać kwestię weryfikacji osób, które zginęły za udzielaną pomoc. Szerzej jako pierwszy to zagadnienie podjął ocalały z Zagłady historyk Szymon Datner z Żydowskiego Instytutu Historycznego. W pracy „Las Sprawiedliwych” zamieścił 343 nazwiska Polaków zamordowanych za pomoc Żydom, z czego imiennie zidentyfikował ponad 240 osób. Większość tych osób została rozstrzelana, wraz z pomagającymi zginęło wówczas co najmniej 248 Żydów.
Dwadzieścia lat później pracownik Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce prokurator Wacław Bielawski znacznie poszerzył tę listę. Swoje śledztwo prowadził w oparciu o rozmaite dokumenty: protokoły przesłuchań świadków, korespondencję, artykuły prasowe, dokumenty pochodzenia niemieckiego z czasów okupacji jak afisze, prasę, wyroki sądów. W 1981 r. w pracy „Zbrodnie na Polakach dokonane przez hitlerowców za pomoc udzielaną Żydom” zamieścił listę 795 Polaków, którzy zginęli za pomoc Żydom. W II wydaniu tej publikacji (1987) ta liczba wzrosła do 872 nazwisk.
Temat podejmowali w następnych latach kolejni badacze, z których prelegentka wymieniła m.in. prace Wacława Zajączkowskiego („Martyrs of Charity”, 1988). Natomiast celem projektu Index jest dalsze prowadzenie weryfikacji zarówno w oparciu o dokumentację listę przygotowaną przez prok. Bielawskiego, jak też uzupełnianie już wymienionych faktów o kolejne przykłady represji, np. kary więzienia i obozu, pobicia czy konfiskaty majątku.
Podłożem do tworzenia listy osób represjonowanych jest bogaty materiał źródłowy różnej proweniencji zgromadzony w wyniku szeroko zakrojonej kwerendy, co było pierwszym etapem w ramach projektu Index. Są to np. materiały administracji niemieckiej, sądów i aparatu terroru, prasie niemieckiej, świadectwach żydowskich spisanych podczas wojny, prasa i materiały wytworzone przez polską i żydowską konspirację. Szczególnie cenną kategorią dokumentacji, do tej pory niewystarczająco wykorzystywaną, są karty personalne więźniów niemieckich zakładów karnych.
Badaczka podała też definicje pomocy i represji, wypracowane w celu dokładnego zbadania całego zjawiska. Jak podała, pomoc określana była jako „udokumentowane lub poświadczone ustnie, zabronione przez prawo niemieckie, świadome, czynne i pozytywne działanie podjęte na rzecz ludności żydowskiej”. – Aby dany czyn został uznany za pomoc, musi być spełniony warunek jego wymiernej efektywności. Dane działanie powinno prowadzić do konkretnego rezultatu, czyli poprawy sytuacji osoby, w której ta osoba się znajdowała przed nadejściem pomocy – powiedziała dr Grądzka-Rejak.
Chodziło zatem o ukrywanie, organizowanie kryjówki, pośredniczenie w jej znalezieniu, dostarczanie żywności, pieniędzy, leków, odzieży osobom zarówno ukrywającym się, jak i na teren getta, przekazywanie korespondencji do getta i na tzw. aryjską stronę, organizowanie ucieczki z getta czy nielegalnego przerzutu za granicę, wyrabianie, organizowanie, dostarczanie tzw. aryjskich papierów oraz utrzymywanie kontaktów z żydowskim ruchem oporu. Taka pomoc mogła być jednorazowa, krótko- lub długotrwała.
Z kolei za represje uznane zostało działania organów władzy wojskowej i cywilnej III Rzeszy, w tym przede wszystkim sądów i prokuratury, policji, służb bezpieczeństwa przy współudziale partii nazistowskiej i jej organizacji afiliowanych i kolaboracyjnych wobec tych osób, które naruszyły uregulowane okupacyjnym prawem zasady kontaktowania się z ludnością żydowską. Definicja ta obejmuje sankcje karne, cywilne i administracyjne: umyślne pozbawienie życia i wolności, znęcanie się (pobicie) fizyczne i psychiczne, pozbawienie, uszkodzenie lub zniszczenie mienia.
Aktualnie trwa etap weryfikacji pozyskanych materiałów. Przyjęto, że na listę osób represjonowanych za pomoc Żydom, w tym zamordowanych, kwalifikujemy tylko przypadki po gruntowym zweryfikowaniu ich wiarygodności. Nie stosujemy zasady bezrefleksyjnego przepisywania informacji zawartych w źródłach, bo tych jest bardzo dużo. Baza, którą udało się stworzyć na potrzeby projektu, liczy 6 tys. nazwisk osób, co do których zachodzi podejrzenie, że mogła wystąpić jakaś forma represji – poinformowała badaczka, zastrzegając, że „większości z tych przypadków nie będziemy w stanie zweryfikować, dlatego że są to lakoniczne wzmianki”.
Podała przykład drobnych wzmianek, przy okazji badania historii rodzin takich jak Ulmowie, Kosiorowie czy Kowalscy, o pomocy udzielanej np. w sąsiedniej wsi także przez inne osoby, za co były one także represjonowane. – To jest tylko trop, my takiego faktu nie jesteśmy w stanie uznać za represje, dopóki nie zweryfikujemy, o kim jest mowa, jak ten przypadek wyglądał, jakie były okoliczności. Weryfikacja wymaga czasu i m.in. dobrej znajomości historii regionu, wymusza konieczność prowadzenia badań terenowych – mówiła historyczka. Ponadto za jedno z największych wyzwań uznała weryfikowanie nazwisk osób, którym udzielono pomocy.
Waldemar Rataj, dyrektor Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej opowiedział z kolei o tej małej wsi, która we wrześniu będzie miejscem beatyfikacji rodziny Ulmów. Jak podkreślił: „Nie da się zrozumieć historii rodziny Ulmów, jeśli nie zna się historii wsi Markowa”.
Jak poinformował, dzieje wsi sięgają 600 lat wstecz, gdy na miejsce wykarczowanej puszczy powstaje osada kolonizatorów saksońskich, lokowana na prawie niemieckim. Nosiła ona wówczas nazwę Markhof.
Dzisiejsi mieszkańcy są dumni z tak dawnych korzeni współczesnej wsi. Sami są niezwykle przywiązani do swojej ziemi, do pracy na roli. To widać do dzisiaj. W ich mentalności bycie rolnikiem czuje się nieustannie, to etos, którzy przetrwał w rodzinach – powiedział Waldemar Rataj.
Osią codziennego życia Markowian są dwa miejsca – kościół i dom ludowy. Już od XVII w. miejscowa parafia angażuje się w dzieła miłosierdzia, jest bardzo prospołeczna. Z kolei dom ludowy to nie tyle siedziba miejscowego ruchu ludowego w sensie agitacji politycznej, ile centrum pracy organicznej, żywej samoorganizującej się wspólnoty, która nikogo w swojej społeczności nie pozostawia samego. Markowa jest małą wsią, i choć zaznaczają się tam wewnętrzne podziały społeczno-ekonomiczne (bogaci kmiecie i biedniejsze chłopstwo), to jedni wspierają drugich. Wydarzeniem jest wizyta w 1931 r. Wincentego Witosa, przywódcy międzywojennego ruchu ludowego.
Społecznie wrażliwa wspólnota Markowej organizuje się zatem przede wszystkim wokół wartości chrześcijańskich, życia Ewangelią, wspierania słabszych. Jej cechą składową będzie gościnność, udzielona w najbliższych latach m.in. wypędzonych z Kresów.
W tej niewielkiej wsi funkcjonują aż dwa muzea: Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej oraz Muzeum Wsi Markowa. – Dziś pracujemy wspólnie, tworzymy swego rodzaju konfederację muzealną i nie wyobrażam sobie, żeby móc dobrze zaopiekować się dziedzictwem Markowej, nie współpracując z tamtym muzeum, które istnieje od 50 lat i jest przykładem właściwej dla Markowej pracy organicznej – powiedział dyrektor Rataj.
Jak przyznał, zezwalając na beatyfikację, Kościół przyczynia się do budowania kultury pamięci o chrześcijańskich wartościach, jakimi kierowali się Józef i Wiktora Ulmowie jako rodzina z Markowej. – Te wartości przychodziły do nich nie tylko przez lekturę Biblii, ale też z codziennego życia religijnego i społecznego – dodał Waldemar Rataj.
Józef i Wiktoria Ulmowie wraz z sześciorgiem dzieci mieszkali w Markowej na Podkarpaciu. W czasie okupacji ukrywali w swoim gospodarstwie ośmioro Żydów. Nocą 24 marca 1944 r. do ich domu wtargnęli hitlerowcy. Najpierw zamordowali ukrywanych Żydów, a potem całą rodzinę, w tym Wiktorię, która była w dziewiątym miesiącu ciąży, a także sześcioro ich dzieci, z których najstarsze miało 8 lat, a najmłodsze 1,5 roku.
W 1995 r. Józef i Wiktoria Ulmowie zostali uhonorowani tytułem „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”. Proces beatyfikacyjny rodziny na etapie diecezjalnym zakończył się w 2008 r. 17 grudnia ub. roku papież Franciszek zatwierdził dekret o męczeństwie Rodziny Ulmów. Ich beatyfikacja odbędzie się 10 września w Markowej.
kh, KAI/archwwa.pl